sobota, 29 listopada 2014

Bezglutenowy chleb owsiano-gryczany na drożdżach. Bez wyrabiania. Najprostszy i najlepszy!

Z wielką przyjemnością mogę ogłosić wszelkim bezglutenowcom i poszukiwaczom zdrowszego pieczywa, że dysponuję przepisem na chleb idealny! Serio, przetestowałam już kilkanaście przepisów, parę chlebów kupiłam, kombinowałam, zamieniałam przepisy na glutenowe wypieki. Efekt był różny, najbardziej udał mi się chlebek jaglany na kefirze wodnym [klik] oraz lekki bez drożdży - pyszny, jednak nieprzypominający tradycyjnego chleba [klik]. Ten natomiast smakuje jak chleb! Nie jest ani zbity i glutowaty jak większość bezglutenowego pieczywa, ani też suchy i jałowy jak ten z kupnych mieszanek czy gotowców. Jest dość wilgotny, jak porządne chleby żytnie, z pięknie spieczoną, chrupiąca skórką. Jak dla mnie - ideał! Jego jedyną wadą jest to, że czerstwieje szybciej niż pszenne wypieki. Następnym razem dodam ugotowanego ziemniaka, to ponoć pomaga zachować świeżość na dłużej. Tymczasem proponuję przynajmniej pół bochenka po wystudzeniu pokroić i zamrozić, wkładając np. po dwie kromki do plastikowej torebki. Po rozmrożeniu chlebek się nie kruszy.
Inspiracją był tu dla mnie przepis na blogu http://truetastehunters.blogspot.com/ - użyłam jednak innych mąk, bojąc się dominacji gryki, za którą nie przepadam.




piątek, 28 listopada 2014

Majonez jaglano-sojowy, wegański. Lepszy niż sklepowy!

Majonez jaglano-sojowy
Nie jestem weganką i raczej nie będę - w mojej kuchni jednak coraz więcej ostatnimi czasy przepisów bezmlecznych i bezjajecznych (znajdziecie wszystkie w zakładce wegańskie). Sery uwielbiam, choć nie uważam je za nazbyt zdrowy składnik. Jajka już bardziej, te z kolei jednak wiele osób uczulają, więc jak nie muszę, staram się ich unikać w potrawach. Majonez jajeczny robiłam już wiele razy, jednak surowe jajka, nawet takie ekologiczne i sprawdzone, bo tylko takie kupuję, nie budzą mego zaufania. Szukałam więc przepisu na majonez wegański. Robiłam już taki z soi, ze sztandarowego, znanego wszystkim wegańskiego bloga, ale wyszedł mi jakiś taki rzadki. Robiłam też jaglany - ale wyszedł jakiś taki mało majonezowy. Połączyłam więc oba przepisy i w ten sposób powstał wegański ideał - majonez jaglano-sojowy. Mleko zrobiłam sama, mocząc soję, zamrażając a potem zostawiając całą produkcję Soyabelli. Zajmuje jej to ok. 30 minut. Możecie jednak wykorzystać dowolne sojowe mleko ze sklepu lub zrobić je innym sposobem. Próbowałam też z mlekiem ryżowym (również robionym w Soyabelli) - jest równie smaczne, choć nie tak gęste i bardziej delikatne.

środa, 26 listopada 2014

Jajeczne babeczki wytrawne - doskonałe na drugie śniadanie do pracy czy szkoły

Te jajeczne muffinki widziałam u kogoś na Facebooku - nie było przepisu, ale wyglądało to tak apetycznie, że uznałam, iż warto poeksperymentować. I się nie pomyliłam. To cudowny pomysł na drugie śniadanie do szkoły czy pracy, sprawdza się też zamiast kanapki w podróży. Dodatki można zmieniać wedle upodobań lub zawartości lodówki - co kto lubi. U mnie były to jak do tej pory pomidory - suszone i świeże -  kawałek sera, np. pleśniowego czy fety oraz groszek, fasola, oliwki, kapary - w zależności od zachcianki. Robiłam je już kilkakrotnie i zawsze wychodziły pyszne.

wtorek, 25 listopada 2014

Domowy twaróg kozi z czarnuszką

Nie ma nic prostszego niż domowy twarożek, dlatego jeśli jeszcze nie próbowaliście, gorąco polecam. Zwłaszcza, że można dowolnie kombinować ze smakiem, doprawiać czarnuszką, suszonym pomidorem czy czosnkiem niedźwiedzim lub kolorowym pieprzem. Albo też zrobić naturalny lub dosłodzić go lekko ksylitolem czy inuliną. Możemy też zdecydować się na bardziej zbitą, twarogową strukturę, formę bliższą klasycznej ricotcie lub też zmiksować, by uzyskać kremowy serek do smarowania.
Potrzebujemy jedynie litr mleka, najlepiej pełnotłustego, a jeszcze lepiej prosto od rolnika, niepasteryzowanego. Nie wybierajmy nigdy takiego w kartonie, z napisem UHT. Ja kupuję kozie mleko od gospodarzy spod Poznania.

niedziela, 23 listopada 2014

Tarta jaglana z bakłażanem i Newellą. Pyszna, lekka i zdrowa!


Tarta jaglana to był mój pierwszy w pełni autorski przepis, którym chwaliłam się na prawo i lewo. I byłam bardzo z siebie dumna - w końcu udało mi się zrobić naprawdę smaczny, a przy tym lekki i beztłuszczowy zamiennik tradycyjnej tarty, która przecież składa się głównie z mąki i ogromnej ilości masła. Nie powiem, taką też robię czasem, choć w wersji gluten free [klik], ale jej jaglana siostra tak szybko podbiła serca wszystkich domowników i znajomych królika, że trzeba, myślę, słać ją dalej w świat. Na moim blogu pojawiła się już taka tarta, ze szpinakiem i serem pleśniowym [klik] i gorąco ją polecam, zwłaszcza ze względu na ten doskonały farsz. Tym razem proponuję równie dobry farsz, a przy tym jeszcze lepsze jaglane ciasto. Przekonajcie się sami - tym bardziej, że wykorzystałam tu mój najnowszy kuchenny wynalazek - NEWELLĘ, czyli białko jaja kurzego, które (dostępne także w wersji wędzonej) doskonale imituje ser, jest jednak zdrowsze i mniej kaloryczne.

Brownie z kaszą jaglaną

Uwielbiam brownie! Robiłam już m.in takie z fasoli [klik] oraz w wersji surowej, z daktylami i kokosem w roli głównej  [klik]. Teraz przyszła pora na brownie z kaszy jaglanej, czyli coś między jednym przepisem a drugim. Bardziej zbite niż to surowe, ale też lżejsze niż to z fasoli. Wszystkie trzy jednak mogę z pełnym przekonaniem polecić.

Składniki:


  • 1,5 szklanki ugotowanej kaszy jaglanej 
  • pół tabliczki gorzkiej czekolady (50 g - ja użyłam takiej ze skórką pomarańczową, kupioną w Biedronie, ma m.in. 70% kakao)
  • 2 banany
  • pół szklanki mleczka kokosowego (wymieszałam partię wody ze śmietan, która zbiera się na wierzchu puszki; można dać też z kartonika lub jakieś inne mleko)
  • 3 łyżki surowego kakao
  • 3 łyżki syropu daktylowego (melasy, miodu)
  • pół szklanki wiórków kokosowych plus trochę do posypania 

sobota, 15 listopada 2014

Kokosowo-bananowa jaglanka zapiekana. Śniadanie doskonałe!

Kokosowo-bananowa jaglanka zapiekana
Zapiekana jaglanka - idealne śniadanie na niedzielę! Robiłam już w dwóch wersjach (tu) i (tu), dziś przepis na kolejną. Gdyby tylko chciało przygotowywać, jadałabym to codziennie.

Składniki:


a) Ciasto:
  • 1,5 szklanki ugotowanej kaszy jaglanej (można gotować na mleku - będzie jeszcze lepsza)
  • 50 ml. mleka kokosowego (dałam z puszki, bez emulgatorów i konserwantów)
  • 1 -2 żółtka
  • pół szklanki mąki kokosowej
b) Mus bananowo -kakaowy

  • 2 dojrzałe banany
  • 2 łyżki kakao
  •  2 łyżki dowolnego syropu, np. z daktyli lub melasy
  • woda lub mleko roślinne (do uzyskania konsystencji musu)
c) Piana z białek
  • 2 białka
  • 1 łyżka inuliny lub skrobi
  • 1 łyżeczka ksylitolu (opcja)
Piekarnik nastawiamy na 170 stopni.
Kaszę, mleko, żółtko i mąkę mieszamy i miksujemy. 
Ubijamy pianę z białek, dodając pod koniec łyżkę inuliny lub skrobi (będzie bardziej zwarta) i ewentualnie cukier lub ksylitol. 
Banany rozgniatamy, dodajemy kakao i syrop. Mieszamy lub miksujemy na gładko.

Do naczynia wysmarowanego masłem wlewamy połowę kaszy, na to wykładamy mus bananowy, pianę i na końcu resztę kaszy, którą możemy posypać np. chipsami lu  wiórkami kokosowymi lub wiórkami masła. Zapiekamy ok. 20 minut. Zjadamy na ciepło.

Uwaga!! Ta jaglanka nie jest bardzo słodka, w cieście nie ma bowiem żadnego cukru (mąka i mleko kokosowe dają tu delikatną słodycz). Jeśli lubicie bardziej słodkie lub ma to być raczej deser niż śniadanie, polecam albo dodać 2-3 łyżki cukru (ksylitolu) do kaszowego ciasta, albo też już na talerzu oblać jakimś dobrym syropem


***
Zapraszam też do odwiedzenia mojego podróżniczo-reporterskiego bloga
http://pasjamilubiebycwpodrozy.blogspot.com


loading...

Pieczone frytki z dyni piżmowej

Pieczone frytki z dyni
Frytki z warzyw wszelakiej maści już od dawna zawojowały blogosferę. Moją kuchnię zresztą też. Poza klasycznymi, z ziemniaków, robiłam już frytki z włoszczyzny (marchew, seler, pietruszka, por), z pasternaka (są super, tylko pasternak jakiś mało popularny, nie mogę go nigdzie dostać), z topinambura (pyszne, ale działają na mnie wydymająco), z buraka (takie sobie), z jarmużu (w porządku, choć łatwo je spalić, no i trudno nazwać frytkami). Ale absolutnie najlepsze moim skromny zdaniem są frytki z dyni, zwłaszcza piżmowej (na drugim stopniu podium umieściłabym hokkaido).
Jedyny ich minus to przygotowanie - obrać to cudo, a potem pokroić to nie lada wyzwanie. W przypadku wszelkich potraw z dynią pieczoną, po prostu wstawiam delikwentkę do piekarnika, a dopiero po upieczeniu kroję i obieram. Tu niestety trzeba się pomęczyć, choć może można choć odrobinę podpiec, muszę następnym razem spróbować.

środa, 12 listopada 2014

Czekoladowe ciasto z gruszkami. Rozpływa się w ustach!

Bezglutenowe, czekoladowe ciasto z gruszkami
Mamo, to najlepsze ciasto, jakie kiedykolwiek jadłem! Taki tekst usłyszałam od juniora, ostatnio nader skorego do pochwał. Co bardzo cieszy, choć niestety tym razem przepis nie jest mego autorstwa. Bardzo bym chciała być twórczynią najlepszego ciasta pod słońcem, ale cóż... Wykonawczyni tegoż to również nie najgorsze miano. A za oryginał odpowiada autorka bloga Zielenina, w każdym razie to stamtąd zaczerpnęłam przepis. Wybitnie mało, jak na mnie, go modyfikując.
Polecam, ciasto jest naprawdę pysznie. Dość kaloryczne niestety, więc trzeba uważać, bo rozpływa się w ustach nie tylko w przenośni i trudno zwalczyć pokusę sięgnięcia po kolejny kawałek.

poniedziałek, 10 listopada 2014

Wegański pasztet z fasolki mung, quinoa i suszonych pomidorów.

To jeden z moich ulubionych pasztetów - z lekkostrawnej fasolki mung i komosy ryżowej (quinoa) oraz z dodatkiem suszonych pomidorów. Zamiast mung można dać zwykłą fasolę, a w miejsce quinoa starą dobrą jaglankę. Warto jednak pamiętać, że te drobne zielone ziarenka to nieocenione źródło białka, soli mineralnych oraz witamin z grupy B oraz A, C i E. Fasolka ta cieszy się również opinią pogromczyni toksyn, pestycydów i złego cholesterolu z naszego organizmu, znane jest też jej korzystne działanie na wątrobę i woreczek żółciowy. Quinoa z kolej, u nas zwana komosą ryżową, to źródło wszystkich aminokwasów egzogennych (co jest informacją szczególnie cenną dla wegetarian i wegan), między innymi przeciwdziałającej nowotworom lizyny. To też zboże o wysokiej zawartości błonnika i niskim indeksie glikemicznym, bezpieczne dla diabetyków oraz dbających o linię. To wreszcie bogate źródło wapnia (lepsze niż w mleku i łatwiej przyswajalne), żelaza, magnezu i m.in. witaminy B6, która zwiększa przyswajalność tego ostatniego. To jeszcze nie koniec listy, dość jednak, żeby uświadomić sobie, z jakim żywieniowym skarbem mamy tu do czynienia. Czy właściwie skarbami, bo wszystkie składniki tego pasztetu to istne bomby witaminowe. A więc do dzieła:

sobota, 8 listopada 2014

Cukinia zapiekana z pomidorem i serem. Smak prostoty.

Szukacie czegoś na kolację, co doskonale zastąpi powszechne kanapki? A do tego będzie proste i smaczne? Proponuję w takim razie cukinie zapiekane z pomidorem i mozzarellą. Tylko tyle, albo aż tyle

Składniki:

  • 2 niewielkie cukinie
  • 1 kulka mozzarelli
  • 1 pomidor
  • sól, pieprz lub dowolne ulubione przyprawy

Cukinie myjemy, przekrawamy na pół i wydrążamy miąższ (nie wyrzucajcie go, to dobry dodatek do wszelkich potrawek, gulaszy itp. - wystarczy dodać kaszę, sos pomidorowy i jakieś zapuszkowane strączki i szybki obiad gotowy). Solimy i odstawiamy na parę minut, po czym nadmiar soli wycieramy ręcznikiem kuchennym. Wykładamy pomidorem pokrojonym w plastry i mozzarellą. Przyprawiamy Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 170 stopni ok. 20 minut.























***
Zapraszam też do odwiedzenia mojego podróżniczo-reporterskiego bloga
http://pasjamilubiebycwpodrozy.blogspot.com



piątek, 7 listopada 2014

Masło z pestek słonecznika w dwóch odsłonach - czekoladowej i pistacjowej. Niebo w gębie!

Lubicie masło orzechowe? Ja uwielbiam! Jednak to klasyczne, robione z fistaszków, zbyt zdrowe nie jest (tu wspominam dlaczego). To z orzechów laskowych, nerkowców czy migdałów jest z kolei dość drogie. Polecam więc rozwiązanie tańsze, a nieustępujące tamtym smakiem. Jeśli lubicie słodkie, czekoladowe smarowidła, powinno przypaść Wam do gustu szczególnie to z daktylami. Jeśli natomiast wolicie lekko słone masło, spróbujcie koniecznie tego z pistacjami.

W obydwu przypadkach pestki słonecznika należy podprażyć na suchej patelni, a następnie tak długo miksować (najlepiej w malakserze), aż powstanie najpierw mąka, a w końcu lepkie mazidło. Można sobie pomóc dodając łyżkę zdrowego oleju, np. z pestek dyni czy z orzechów.
Oba zrobiłam z połowy szklanki pestek. Do jednej dodałam pół szklanki obranych pistacji i sól (moje pistacje były niesolone). Do drugiej - łyżkę surowego kakao oraz 2-3 łyżki syropu z daktyli (może być też dowolna melasa). I to wszystko. Proste, a jakże smaczne. Niestety, bo nie można mu się oprzeć.




***
Zapraszam też do odwiedzenia mojego podróżniczo-reporterskiego bloga
http://pasjamilubiebycwpodrozy.blogspot.com


środa, 5 listopada 2014

Bakłażany faszerowane czarnym ryżem, kozim serem i suszonymi pomidorami

Być może setny przepis na blogu powinien być szczególny i wyjątkowy, zwłaszcza jeśli towarzyszy mu blisko 100.000 wejść na bloga, co przy 8-miesięcznym istnieniu tegoż wydaje się być nie najgorszym rezultatem. Być może faszerowany bakłażan takim daniem będzie dla niejednego z Was. U mnie gości tak często, że stał się dość pospolity, co jednak jego wartości wcale nie umniejsza. W proponowanej tu wersji z czarnym ryżem, wygląda, przyznam, dość osobliwie, ale smakuje naprawdę wybornie. Czy jest godzien jubileuszowej setki?

sobota, 1 listopada 2014

Pralinki bakaliowe bez pieczenia

Oto propozycja na słodką, zdrową przekąskę. Kulki, czy - jak kto woli - pralinki bakaliowe, które można tez wykorzystać jako ciasto do sernika lub podstawa do babeczek.

Składniki:

  • 1 szklanka migdałów
  • 1 szklanka pestek słonecznika
  • 1 szklanka wiórków kokosowych (plus ew. do obtaczania)
  • pół szklanki morwy białej (lub innych suszonych owoców
  • 1/4 szklanki cukru (50 g - u mnie surowy kokosowy)
  • 1/4 szklanki rozpuszczonego oleju kokosowego (ewentualnie masła)
  • 1/4 kremu kokosowego w kostce, czyli creamed coconut (50 g)
Migdały, pestki, wiórki i morwę mielimy, ale nie na mąkę (można też w blenderze, ja użyłam Soyabelli- maszyny do mleka roślinnego). Na małym ogniu lub w kąpieli wodnej rozpuszczamy krem kokosowy z cukrem i tłuszczem. Mieszamy z bakaliami i lepimy kulki lub wykładamy masę do formy. Kulki możemy obtoczyć np. w wiórkach kokosowych. Wkładamy do lodówki na min. kilka godzin. Pychota! Można też kulki zamrażać, można nosić ze sobą do pracy. Dobra, energetyczna przekąska.