To miała być jedna z propozycji wielkanocnych. Niestety natłok zajęć, a następnie
dwutygodniowy wypad do Turcji uniemożliwiły realizację tego planu. Ale kto
powiedział, że pasztetu z batatów i cieciorki nie można jeść na co dzień? Nie
tylko można, ale też warto, bo to po pierwsze rzecz naprawdę smaczna, a po
drugie lekkostrawna i w gruncie rzeczy dietetyczna. A więc w okresie poświątecznym
widziana zapewne tym milej.
Dotąd bataty królowały na mym stole głównie w słodkich
wypiekach (brownie, suflet, placki), okazało się jednak, że do dań wytrawnych nadają się one równie dobrze. Spróbujcie koniecznie i dajcie znać, jak wam smakowało.
PS. Tanie bataty znajdują się już wśród stałych pozycji w pewnym znanym owadzim dyskoncie, większość pozostałych składników dostaniecie w dobrych cenach w ekologicznych delikatesach dra Pelca http://drpelc.pl/
- 200 g suchej cieciorki
- 1 batat (ok. jedna szklanka musu powstałego z upieczonego i obranego ziemniaka)
- 1 cebula
- 1 łyżeczka masła/oleju do smażenia cebuli
- 1/2 łyżeczki kurkumy
- 1 łyżeczka kolendry
- 1/4 łyżeczki ostrej wędzonej papryki
- 1 łyżka sosu Tamari (np. takiego jak TEN)
- 1 łyżeczka Garam Masala (opcjonalnie)
- 1 łyżeczka oregano
- 2 łyżki drożdży nieaktywnych (najlepiej bez słodu, jak TE)
- 2 łyżki babki jajowatej (lub innego błonnika)
- sól, pieprz do smaku
Cieciorkę namaczamy przez noc z łyżeczką sody i gotujemy bez przykrycia (w świeżej wodzie) do miękkości. Solimy dopiero pod koniec gotowania, jak cieciorka jest już miękka. Miksujemy upieczonego batata (ja piekę w skórce, przekrawam go tylko na pół i wkładam do piekarnika nagrzanego do 200 stopni) z cieciorką (niekoniecznie na gładko).
Cebulę podsmażamy na tłuszczu, a jak się zeszkli dodajemy kurkumę, paprykę, kolendrę i
Tamari. Chwilę smażymy na małym ogniu, uważając, żeby nie przypalić przypraw.
Dodajemy je do miski z masą batatowo-cieciorkową. Wsypujemy pozostałe przyprawy,
próbujemy i ewentualnie doprawiamy solą i pieprzem..
Powstałą masę wykładamy do
foremki (u mnie dwie małe foremki, o wymiarach 8x16 cm). Wierzch smarujemy odrobiną oleju (najlepiej przy pomocy pędzelka). Wkładamy do pieca nagrzanego do 180 stopni na
ok. 40 minut.
***
Zapraszam też do odwiedzenia mojego podróżniczo-reporterskiego bloga
http://pasjamilubiebycwpodrozy.blogspot.com
uwielbiam ten pasztet! jego zbita konsystencja, spieczona skórka i kolor sprawiły, że zrobiłam się głodna!
OdpowiedzUsuńAle świetny, mam ochotę na taki pasztet :-)
OdpowiedzUsuńJestem wegelaikiem jak na razie ;) - co znaczy "sucha cieciorka"? Niemokra ale ugotowana??
OdpowiedzUsuńMoże laikiem, ale bardzo czujnym - dzięki! Sucha znaczy wagę przed namoczeniem i gotowaniem. Tylko o tym ostatnim zapomniałam wspomnieć:) Już uzupełniłam, pozdrawiam
Usuń