Nadal mam ciężkie poranki. Tego dnia wstałam w kiepskim nastroju i z wciąż wydętym brzuchem. Waga spadła raptem o 1 kg w ciągu tych 4 dni (co oznacza, że jeszcze nie wróciłam do tej sprzed detoksu, kiedy mój rozepchany do granic możliwości żołądek wciąż dostawał dużo jedzenia, nie rekompensując tego jednak taką ilością ruchu, jak w Gruzji - w efekcie przytyłam 1,5 kg w kilka dni po powrocie). Zrezygnowana chciałam też zrezygnować z porannych ćwiczeń - w końcu wczoraj zafundowałam sobie taką dawkę sportu! Ale pokonałam lenia i znów uśmiechnęłam się do Ewy Chodakowskiej i jej półgodzinnego treningu z krzesłem. A potem jeszcze godzinkę na rowerze.
A mój jadłospis tego dnia wyglądał następująco:
Śniadanie: szejk pomidorowo-szpinakowy
Już nie tak pięknie zielony, bo złamany pomidorem. Ale równie smaczny.
1 pomidor, garść szpinaku, garść liści rzodkiewki, seler naciowy (pół pałąka), kilka listków bazylii, pół cytryny bez żółtej skórki.
Mój blender powrócił do żywych, co oznacza, że zaprzyjaźnię się z szejkami na dłużej. Dziś wybijał się zdecydowanie smak pomidorów, seler na szczęście zupełnie nie był odczuwalny.
2 śniadanie: 1 starte jabłko z dodatkiem cynamonu +sok marchewkowo-jabłkowy (szykuję spory zapas pulpy na jutro do pracy). Zjedzone na balkonie w słoneczne popołudnie smakowało wybornie! Zwłaszcza w towarzystwie szlachetnej yerba mate :)
Obiad: "Pizza" z cukinii, szpinaku i suszonych pomidorów
To oczywiście uboższa siostra placka (zapiekanki?) z cukinii, jaką czasem robię przy użyciu mąki bezglutenowej, jajek i sera. Wiem, swym wyglądem nie powala. Jednak, choć trudno włączyć ją w poczet kulinarnej arystokracji, to naprawdę spisała się nieźle. Zjadłam ze smakiem cały wielki kawał.
Użyłam do jej przygotowania: 1 cukinię, 140 g. szpinaku świeżego, garść suszonych pomidorów (ale nie takich w zalewie z oliwy) oraz przyprawy: sól, pieprz, kurkuma, suszona papryka, bazylia, oregano, kolendra, czosnek suszony.
Cukinię starałam na drobnych oczkach i bardzo mocno wycisnęłam (to ważne!). Szpinak umyłam i podgrzałam na patelni z odrobiną wody, by zwiędnął. Pomidory zalałam wrzątkiem i zostawiłam na ok. 10 minut, by zmiękły. Pokroiłam je następnie w mniejsze kawałki. Wszystkie składniki wymieszałam, doprawiłam (można śmiało próbować, bo tu tak naprawdę nic nie wymaga zapiekania) i taką pulpę wyłożyłam na silikonową foremkę (musi być taka, której nie trzeba smarować tłuszczem). Piekłam w 160 stopniach ok. 15 minut. Podałam z kiszonym (własnoręcznie!) ogórkiem.
Podwieczorek: nie było, bo obiad był za duży
Kolacja: 1 jabłko, 1 grapefruit czerwony
Dziś czułam się przez cały dzień naprawdę dobrze. Nawet wzdęcia przestały dokuczać. Żadnych dolegliwości, kryzys minął.
A mój jadłospis tego dnia wyglądał następująco:
Śniadanie: szejk pomidorowo-szpinakowy
Już nie tak pięknie zielony, bo złamany pomidorem. Ale równie smaczny.
1 pomidor, garść szpinaku, garść liści rzodkiewki, seler naciowy (pół pałąka), kilka listków bazylii, pół cytryny bez żółtej skórki.
Mój blender powrócił do żywych, co oznacza, że zaprzyjaźnię się z szejkami na dłużej. Dziś wybijał się zdecydowanie smak pomidorów, seler na szczęście zupełnie nie był odczuwalny.
2 śniadanie: 1 starte jabłko z dodatkiem cynamonu +sok marchewkowo-jabłkowy (szykuję spory zapas pulpy na jutro do pracy). Zjedzone na balkonie w słoneczne popołudnie smakowało wybornie! Zwłaszcza w towarzystwie szlachetnej yerba mate :)
Obiad: "Pizza" z cukinii, szpinaku i suszonych pomidorów
To oczywiście uboższa siostra placka (zapiekanki?) z cukinii, jaką czasem robię przy użyciu mąki bezglutenowej, jajek i sera. Wiem, swym wyglądem nie powala. Jednak, choć trudno włączyć ją w poczet kulinarnej arystokracji, to naprawdę spisała się nieźle. Zjadłam ze smakiem cały wielki kawał.
Użyłam do jej przygotowania: 1 cukinię, 140 g. szpinaku świeżego, garść suszonych pomidorów (ale nie takich w zalewie z oliwy) oraz przyprawy: sól, pieprz, kurkuma, suszona papryka, bazylia, oregano, kolendra, czosnek suszony.
Cukinię starałam na drobnych oczkach i bardzo mocno wycisnęłam (to ważne!). Szpinak umyłam i podgrzałam na patelni z odrobiną wody, by zwiędnął. Pomidory zalałam wrzątkiem i zostawiłam na ok. 10 minut, by zmiękły. Pokroiłam je następnie w mniejsze kawałki. Wszystkie składniki wymieszałam, doprawiłam (można śmiało próbować, bo tu tak naprawdę nic nie wymaga zapiekania) i taką pulpę wyłożyłam na silikonową foremkę (musi być taka, której nie trzeba smarować tłuszczem). Piekłam w 160 stopniach ok. 15 minut. Podałam z kiszonym (własnoręcznie!) ogórkiem.
Podwieczorek: nie było, bo obiad był za duży
Kolacja: 1 jabłko, 1 grapefruit czerwony
Dziś czułam się przez cały dzień naprawdę dobrze. Nawet wzdęcia przestały dokuczać. Żadnych dolegliwości, kryzys minął.
Mam pytanie, czy można pić kawę naturalną na detoksie....dziś piłam yerba mate ale cały dzień jakoś ospała byłam (wolę kawę) dzięki i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńGeneralnie nie powinno się pić kawy na detoksie. Ja też wolę, ale o dziwo, już wytrzymałam 5 dni na yerba mate. A dzisiaj wstałam o 5. i cały dzień prowadziłam zajęcia. I też wytrwałam. Wiec da się. Może spróbuj mocniejszą?Ja pijam jedno matero na dzień [czyli zalewam jakieś 3-4 razy].
OdpowiedzUsuńDziękuję za odpowiedź i będę się trzymać:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńz tego co wiem yerba mate zawiera kofeine, zreszta tak jak matcha ( ta ma jej prawie tyle co kawa) wiec obu nie powinno sie pic na detoxie, jezeli chcemy naprawde pozbyc sie toksyn. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWłaśnie jestem na detoxie i popijam yerba mate. Sklep w którym kupowałam swoją miał różne owocowe mieszanki w ofercie i idealnie mi podpasowały na takie dni owocowo-warzywnej diety, polecam!
OdpowiedzUsuń