niedziela, 11 maja 2014

Detoks warzywno-owocowy - dzień czwarty

Znów miałam problem by wstać o 7 - chyba teoria, że na detoksie potrzeba mniej snu, jakoś się u mnie nie sprawdza. No ale po 1,5 godzinie jednak wstałam i poszłam w końcu biegać. Na szczęście dopiero na dole zauważyłam, że pada i głupio już było wracać, więc w takim deszczu i przy wietrznej pogodzie zainicjowałam (po raz drugi tej wiosny) kolejny biegowy sezon. O dziwo nie czułam osłabienia, biegało mi się świetnie. Wyszłam bez śniadania, wypiwszy tylko jakieś pół godziny przedtem szklankę ciepłej wody z sokiem z połówki cytryny.


Śniadanie: jabłko z rabarbarem
Miał być szejk pietruszkowy z dodatkiem liści rzodkiewki i cytryny - ale przy wyjmowaniu pojemnika od blendera rozkręciło się jakieś pokrętło - całość wylała mi się na blat i tyle miałam z szejka. Więc poddusiłam jabłko z połówką rabarbaru i też było dobrze. Choć z tego wszystkiego zapomniałam o kurkumie i cynamonie.
Mam też nadzieję, że blender przeżyje - na razie czekam, aż wyrzuci z siebie resztki szejka.

2 śniadanie: 1 jabłko
Obiad: po raz trzeci i ostatni ta sama zupa-krem pomidorowo-cukiniowa
Zrobiłam tej zupy trochę za dużo, ale dziś i tak nie miałam czasu na gotowanie, więc było jak znalazł.

Podwieczorek: 1 starte jabłko,; sok jabłkowo-marchwiowo-buraczkowy.
2 jabłka, 2 marchewki i 1 burak (pulpę odłożyłam na przyszłą sałatkę, bez buraków jednak)

Kolacja: 1 jabłko, kilka różyczek brokuła bez nóżek, ugotowanych al dente na parze. Sałatka z selera naciowego (1 pałąk), połowy zielonego ogórka, 1 dużego jabłka, 2 pomidorków koktajlowych.
Selera pokroiłam w niewielkie krążki, jabłko i ogórka starłam na tarce. Całość doprawiłam sporą ilością soku z cytryny. Nie jestem fanką selera, więc starałam się zabić jego smak. Prawie się udało:)

Tego dnia po raz pierwszy obudziłam się z twardym i ciężki brzuchem. Poczułam też spadek energii ok. południa. Szybko zjadłam jabłko  (miałam nie jeść surowych jabłek, ale tylko to było pod ręką), zrobiłam yerba matę i było już lepiej. To był dzień poświęcony pisaniu tekstu na konferencję, więc takie osłabienie było mi bardzo nie na rękę.
Po wczesnym obiedzie, w ramach przerwy od pracy zafundowałam sobie wycieczkę rowerową. Trwała właściwie dłużej niż poprzedzająca ją praca, ale po blisko 3 godzinach wróciłam nadal pełna energii, choć też potwornie głodna.
Około 17 moja energia opadła jednak znacząco i po raz pierwszy pojawił się kryzys i wielka ochota na niewarzywne jedzenie. Żeby się pocieszyć rychłą przyjemnością, ale też pokatować niemożnością takiej natychmiastowej, zrobiłam wielkie zakupy na zdrową żywność w dwóch moich ulubionych sklepach internetowych. Kupiłam mąki bezglutenowe, mnóstwo bakalii, zdrowych tłuszczów i słodów.
Ale ciągle nie miałam ani siły, ani ochoty na pracę. Marzyła mi się kawa i orzechy. Przetrwałam jednak, choć pisać zaczęłam dopiero po kolacji.
Do końca dnia, mimo takiej aktywności, miałam wzdęcia i brzuch afrykańskiego niedożywionego dziecięcia. Niefajnie. Ale trwamy dalej, nie ma zmiłuj.

2 komentarze :

  1. Bardzo ciekawy cykl o detoksie :) Odnosnie sklepow internetowych - ktore polecasz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam kilka ulubionych:
      drpelc.pl
      centrumsylwetki.pl
      fit-zone.pl

      Usuń